top of page

KAMBODŻA 2014

  • Zdjęcie autora: Jerzy Kuśmierczyk
    Jerzy Kuśmierczyk
  • 25 lis 2014
  • 6 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 28 lut 2023


"Kambodża, Królestwo Kambodży (khm. ព្រះរាជាណាចក្រកម្ពុជា, trl. Kâmpǔchéa,Preăhréachéanachâkr Kâmpǔchéa, w latach 1976–1989 Kampucza) – państwo w południowo-wschodniej Azji, na Półwyspie Indochińskim, nad Zatoką Tajlandzką. Graniczy od zachodu i północy z Tajlandią (długość granicy – 803 km), od północy z Laosem (541 km), a od wschodu z Wietnamem (930 km)." (wg Wikipedii)

"Phnom Penh (khmerski: ភ្នំពេញ, trl. Phnum Pénh) – stolica Kambodży położona w południowo-zachodniej części kraju, przy ujściu rzeki Tonle Sap do Mekongu. 2 mln mieszkańców (2006).

Główny ośrodek przemysłowy i naukowo - kulturowy kraju. Zakłady przemysłu spożywczego (łuszczarnie ryżu, browary, cukrownie, olejarnie, przetwórnie ryb, przemysł tytoniowy), drzewnego, włókienniczego, metalowego i elektromaszynowego (budowa łodzi, montaż ciągników, przemysł samochodowy). Liczne rzemiosło artystyczne (wyroby ze srebra i kości słoniowej).

Duży port rzeczny dostępny dla małych statków morskich. Międzynarodowy port lotniczy w (Pochentong). Węzeł drogowy, stacja kolejowa na trasie Ho Chi Minh -Bangkok. Połączenie linią kolejową i drogą samochodową z głównym portem morskim Preăh Sihanŭk.

Działają tu dwa uniwersytety (założone w 1954 i 1960) oraz politechnika." (wg Wikipedii)

Pałac królewski

Budynek sali tronowej.

Pod ogólną nazwą Pałac Królewski kryje się cały kompleks budynków, odznaczających się wschodnią architekturą. związanych z funkcjonowaniem królestwa

Budynek przeznaczony dla dworskiej orkiestry.

Srebrna Pagoda znajduje się w obrębie kompleksu pałacowego. Nazwę swoją zawdzięcza podłodze wyłożonej srebrnymi płytkami (ponad 5000). W pagodzie znajduje się złoty posąg Buddy inkrustowany 9584 diamentami.

Muzeum Narodowe

Obrazki z ulicy.

Powyżej uliczna stacja benzynowa. W tych litrowych butelkach stojących na regale jest benzyna, a nie napoje chłodzące. Właścicielka tej "stacji benzynowej" nalewa właśnie paliwo do motocykla.

Siĕm Réab (Siem Reap)

Siĕm Réab (khm. ក្រុងសៀមរាប, IPA siəm riəp; taj. เสียมราฐ) – miasto w północno-zachodniej Kambodży, na Równinie Kambodżańskiej, nad rzeką Siĕm Réab, ośrodek administracyjny prowincji Siĕm Réab.

Około 189,2 tys. mieszkańców - czwarte pod względem wielkości miasto kraju.

W pobliżu Siĕm Réab znajdują się pozostałości dawnej stolicy Imperium Khmerskiego, Angkoru. Nazwa miasta oznacza "Klęskę Syjamu", na cześć zwycięskiej bitwy, którą Khmerzy stoczyli z Tajami (d. Syjamczykami).

W związku ze stabilizacją sytuacji politycznej w Kambodży, od końca lat 90. burzliwie rośnie liczba turystów odwiedzających Siĕm Réab, co powoduje szybki rozwój miasta. Na potrzeby turystów wybudowano międzynarodowe lotnisko oraz liczne hotele. (wg Wikipedii)

Wg niektórych źródeł miasto egzystuje niemal wyłącznie dzięki Angkor Wat, a co za tym idzie dzięki turystom. Khmerowie doskonale o tym wiedzą i są bardzo przyjaźni dla turystów. Na każdym kroku spotykaliśmy się z uśmiechem i życzliwością.

Sokha Hotel

Te dorodne owoce to są ... nietoperze. Tuk-tuk driver (kierowca tuk-tuka) powiedział, że to są nietoperze dzienne i Khmerzy je jedzą. Gdy chciałem spróbować, powiedział, że najbliższa tego typu restauracja jest w Phnom Penh.

Tak jak Wielka Rewolucja Francuska poprzez zagłodzenie ludzi stworzyła wysublimowaną kuchnię francuską (przysłowiowe żabie udka i ślimaki), to również Czerwoni Khmerowie tak zagłodzili naród, że jedzono wszystko, nawet tarantule i nietoperze. Pol Pot przywódca Czerwonych Khmerów pobierał nauki w Paryżu od największych intelektualistów-socjalistów i jak każdy "zbawca narodu" chciał dla swoich rodaków samego szczęścia, a w efekcie umożliwił tym, którzy przeżyli mordy prowadzenie "francuskiej kuchni".

Mając wolny czas przed wylotem z Siem Reap wynajęliśmy z kolegą tuk-tuka do zwiedzania miasta (tuk-tuk jest to rodzaj taksówki w której motocykl ciągnie pasażerską lub czasami towarową przyczepkę). Tuk-tuk driver okazał się jednocześnie dobrze poinformowanym przewodnikiem, który nie tylko pokazywał nam ciekawostki w mieście, ale również zawiózł nas do wspaniałej buddyjskiej świątyni. Na murze ogrodzeniowym okalającym świątynię (od strony wewnętrznej) były namalowane obrazy przedstawiające życie Buddy. Oglądając obrazy i słuchając objaśnień przewodnika przypominała się chrześcijańska Ewangelia, szczególnie "środek" życia był bardzo podobny do życia Chrystusa. Jednak zdecydowanie różne były narodziny i śmierć. Podróże kształcą!

Jeden z obrazów na murze przedstawiających sceny z życia Buddy.

Sprzedawca wyrobów z trzciny.

Jesteśmy tu mile widziani.

Produkty są świeże, ale kucharz na wszelki wypadek jest w masce.

Tuk- tuk w wersji bagażowej.

Skuter musi być prowadzony jedną ręką, gdyż druga bierze udział w dyskusji.

Zalotna sprzedawczyni na miejscowym bazarze.

Imperium Khmerów powstało w 802 roku i pod koniec XII wieku było kilka razy większe niż dzisiejsza Kambodża, a w stolicy mieszkało milion mieszkańców! W 1432 roku po najeździe Tajów stolicę przeniesiono do Phnom Penh, a teren miasta zajęła dżungla. Jedna z teorii mówi, że miasto zabiła liczba mieszkańców. Prawdopodobnie były kłopoty z tą sferą gospodarki, która jest obecnie zwana gospodarką komunalną.

Kompleks Angkoru zajmuje powierzchnię 400 kilometrów kwadratowych (20x20km!). Angkor znaczy "stolica" albo "święte miasto". Angkor Tom to coś w rodaju stolicy w stolicy,gdzie mieszkał król z dworem, natomiast Angkor Wat , co znaczy świątynia miejska jest najwspanialszą świątynią kompleksu.

Obecnie można zwiedzać, tylko niewielki fragment tego kompleksu, gdyż cały obszar pokrywa dżungla podobno usiana minami.

Miny to obecnie wielki problem Kambodży, gdyż cały czas są aktywne i bardzo często spotyka się okaleczone dzieci. Khmerowie dobrze wspominają polskich saperów, którzy bardzo skutecznie i wydajnie rozminowywali Kambodżę (chyba w ramach wojsk ONZ).

Dżungla zalana wodą przy drodze z Siem Reap do Angkor Wat. Podobno właśnie te zielone tereny są zaminowane.

Panorama głównej świątyni.

Ulubionym motywem architektonicznym jest głowa i ogon kobry.

Przybywający do świątyni stawali na podesty znajdujące się po obu stronach schodów. Oczywiście czym wyższa ranga przybysza tym na wyższym podeście było dla niego miejsce. Do wnętrza świątyni mieli wstęp tylko wybrani.

Schody są bardzo strome i poruszanie się po nich było możliwe chyba tylko "na czworakach". My poruszaliśmy się po specjalnie zbudowanych schodach drewnianych, ale też nie było dużo lepiej.

Prawie całą powierzchnię ścian świątyni pokrywają wspaniałe płaskorzeźby, niestety bardzo niszczejące.

Następne motywy głowy kobry.

Młody mnich chętnie daje się fotografować. Dawanie datku za wspólną fotkę nie jest proste. Do dobrego tonu należy spytać, czy przyjmie datek, na co odpowiedział mi z godnością " jeżeli chcesz" i raczył przyjąć. Okazało się, że w fałdach habitu miał tablet i poprosił, aby nam zrobiono zdjęcie również jego tabletem. Nie spytał mnie potem, czy przyjmę datek. Chyba uznał, że jestem mało fotogeniczny.

Przy wyjeździe ze świątyni żegnają nas posągi z grożnymi minami. Rzeźby znajdują się po obu stronach drogi.

Niektóre rzeźby mają jasne głowy. Nie jest to jakiś zabieg konserwacyjny, ale odtworzenie głów obciętych przez Czerwonych Khmerów. Ci dobroczyńcy swojego narodu obcinali głowy rzeźbom i sprzedawali kulturalnym kolekcjonerom z Ameryki i Europy. Za uzyskane pieniądze kupowali amunicję, prawdopodobnie również z Ameryki i Europy.

Brak amunicji był poważnym problemem przy wprowadzaniu "czystego komunizmu", gdyż były trudności w likwidacji wrogów narodu tzn. prawie wszystkich mieszkańców miast i absolutnie wszystkich ludzi wykształconych (każdy kto miał wyższe wykształcenie, lub znający język obcy był podejrzany), oraz mniejszości narodowe np. Wietnamczycy. Ale pomysłowość ludzka nie zna granic. Przy braku amunicji, a z powodu kompletnego upadku gospodarki nie było również takich narzędzi jak sierpy, siekiery i motyki , używano więc do tego celu liści palmowych. Po obcięciu zielonych liści, przy łodydze pozostawiano około 5 cm zdrewniałego korzonka liścia co tworzyło całkiem wydajną piłę. Drewna tym nie uciął, ale na szyję wroga ludu było w sam raz. Czerwoni Khmerowie wymordowali około 750 tysięcy ludzi (są różne informacje: CIA podaje, że nie więcej jak 150 tys. ludzi; obecny rząd 3,5 mln, a niezależne źródła właśnie 750 tysięcy). Co z tego, że Budda głosił łagodność i wyrozumiałość.

"Tonle Sap – jezioro w Kambodży, w zachodniej części Niziny Kambodżańskiej; największe na Półwyspie Indochińskim. Bardzo zmienne pod względem stanu wody w zależności od pory roku; powierzchnia waha się od ok. 2,5 tys. w porze suchej do ok. 15 tys. km² w porze deszczowej. Głębokość wynosi od 0,2 m do 14 m. Jezioro jest połączone przez rzekę Tônlé Sab z Mekongiem. Znajdują się na nim pływające wsie rybackie i liczne osiedla na palach.Wkrótce po rozpoczęciu się pory deszczowej rzeka Tônlé Sab zmienia kierunek swego biegu i zaczyna płynąć wstecz, wtłaczając piętrzące się wody z Mekongu. Wówczas poziom wody jeziora gwałtownie się podnosi. Cofająca się rzeka Tônlé Sab nanosi do jeziora żyzne osady aluwialne; wpływają do niego również duże ilości ryb z Mekongu. W związku z tym jezioro jest jednym z najbardziej zasobnych w ryby słodkowodne akwenów na świecie. Roczne połowy wynoszą 170–210 tys. ton." (wg Wikipedii)

Jezioro to jest położone tylko godzinę drogi od Siem Reap. Odwiedziliśmy jedną z wiosek na jeziorze. Domy na palach i życie codzienne w symbiozie z jeziorem sprawiają, że dla nas jest to miejsce fascynujące.

W drodze do Tonle Sap.

Zbliżamy się do portu rzecznego.

Łodzie turystyczne czekają na nas na redzie.

Siedziba miejscowej władzy.

Budynki szkolne.

Sklep obwoźny.

Droga na skróty.

Miejscowa restauracja. Byliśmy w tej restauracji, ale jedliśmy tylko "suchy prowiant", który otrzymaliśmy w naszym hotelu. Dlaczego? Jak się popatrzy na okoliczne budynki, to trudno jest stwierdzić jak rozwiązali problem usuwania ścieków i dlatego lepiej nie jeść nic miejscowego.

Frontem do klienta. Jak wszędzie przybycie turystów jest okazją do zarobku. Napoje w puszkach produkowane na lądzie są bezpieczne.

Tutaj możemy obejrzeć symbiozę ludzi z jeziorem. Miłe, prawda? Jest tylko jedno ale... Ta symbioza poszła tak daleko, że wszyscy mają różne groźne pasożyty w organiźmie, a większość jest chora na gruźlicę. Do tego ci ludzie są mniejszością wietnamską w Kambodży, a więc grupą uciskaną.

Dziwny jest ten świat!

 
 
 

Comments


© Copyright jotemka45@gmail.com

© 2023 by The Mountain Man. Proudly created with Wix.com

  • Black Facebook Icon
  • Black Twitter Icon
  • Black Pinterest Icon
  • Black Flickr Icon
  • Black Instagram Icon
bottom of page